Wspomnienia / Irena Gałązka

Irena Gałązka

Marzec 1980 roku. Niedzielny wieczór w klubie polonijnym Zodiak przy 94 Highlande Avenuer, Clifton w New Jersey. Rozpoczyna się koncert Anny Jantar. To ostatni koncert w Jej życiu. "Tak dobrze mi w białym", "Nic nie może wiecznie trwać", "Rosyjskie pierniki", przeboje z filmu "Grease", wreszcie "Jambalaya" i "Za każdy uśmiech" Anna Jantar śpiewa przebój za przebojem, a bisom nie ma końca.

Zespołem towarzyszącym Annie Jantar w New Jersey jest mało znana w Polsce grupa TRAGAP. To młodzi muzycy, zrzeszeni w PAGARCI-e (stąd ich nazwa), którzy do tej pory nie mieli nigdy okazji występować z Anną Jantar. Nikt z zespołu nie zdaje sobie wtedy sprawy, że występy z Anną na zawsze pozostaną w ich pamięci, a oni będą ostatnimi muzykami grającymi z Nią Jej wielkie przeboje. Skład grupy tworzą: Leon Adamiak (bass) - kierownik zespołu, Adam Glinka (keyboard), Kazimierz Biełkowski (drums), Piotr Śmiejczak (piano keyboard), Krystyna Cudowska (voc.) oraz Irena Gałązka (voc.) - młoda piosenkarka, o ciepłym głosie, zaskoczona trochę propozycją Anny zaśpiewania wspólnie z Nią przeboju z filmu: "Grease" pt. "You're The One That I Want". Ciekawy to duet...

Anię osobiście poznałam w New Jersey w USA, kiedy to po kontrakcie w Chicago śpiewałam tam w zespole TRAGAP w klubie Zodiak. Cały zespół bardzo ucieszył się z przyjazdu Ani, chociaż wiedzieliśmy, że będzie z nami tylko 3 tygodnie. Przed przyjazdem do New Jersey wysłała nam pocztą wszystkie nuty i nagrania. Próba przebiegała więc szybko i sprawnie. To było dla nas rzeczywiście spore udogodnienie, graliśmy "na żywo", więc chórki i aranżacje trzeba było wcześniej dokładnie przygotować. Współpraca układała nam się bardzo sympatycznie, chociaż żal nam było, że trwało to tak krótko, bo właściwie tylko dwa weekendy. Planowaliśmy, że po powrocie do kraju będziemy razem grać. Była osobą bardzo naturalną w swoim zachowaniu, pamiętam że oblegana była wtedy przez przyjaciół i znajomych, którzy w Stanach organizowali Jej różne wycieczki, wyjazdy. Nigdy nie "gwiazdorzyła", nawiązywała bardzo bliski kontakt z ludźmi, była dowcipna i bezpośrednia. Siedziałyśmy na krótko przed Jej wylotem do domu w barze. Pamiętam dokładnie Jej słowa: "Irena, leć ze mną teraz do Polski, będzie Tobie i mnie trochę raźniej, a chłopaki ze sprzętem, a było tego naprawdę sporo, niech płyną statkiem". Nie poleciałam z Anią, właściciel klubu p. Jerzy Merena poprosił nas o przedłużenie umowy o dwa tygodnie, ponieważ był to okres "Józefinek", bardzo popularnego święta w USA. Zostaliśmy więc dłużej.  Nasz pianista, Adam Glinka, który mieszka do dziś w Chicago, odwiózł Anię na lotnisko. Nie mogliśmy pojechać wszyscy Jej odprowadzić, padał śnieg, pogoda była fatalna. Przed samym odlotem Adam zrobił Jej kilka zdjęć, jak się okazało były to ostatnie zdjęcia Ani.

Polubiłyśmy się bardzo, śpiewałam z Nią na koncertach ówczesny przebój z filmu "Grease" - "You're The One That I Want" i świetnie współbrzmiałyśmy wokalnie. Wykonywałam partię Johna Travolty! Ania - to był ogromny talent, zastanawiam się często, jak wyglądałaby dziś Jej kariera. Na pewno poszukiwałaby nowych brzmień. Wtedy na początku lat 80-tych Jej piosenki były bardzo nowoczesne, zwłaszcze te nagrane z Perfectem i Budką Suflera.

W swoim domowym archiwum odnalazłam ostatnio przy okazji małego remontu kasetę magnetofonową z Jej koncertem w klubie "Zodiak". Kaseta 30 lat leżała na półce, a i sprzęt, na którym była nagrana nie był najlepszej klasy. Jakość nagrań nie jest więc najlepsza. Wzruszająca jest to jednak pamiątka z zapowiedzią Ani naszego wspólnego występu: "A teraz w charakterze Johna Travolty - Irenka i przebój "You're The One That I Want".